a dziś...
... leży już papa i przyjechała pierwsza partia bloczków - nasze przyszłe ściany.
Nic tylko budować :)
... leży już papa i przyjechała pierwsza partia bloczków - nasze przyszłe ściany.
Nic tylko budować :)
Etap trudny i wydaje się najgorszy bo tylko przez takowy przeszliśmy :) Kopanie dołów tylko po to, aby je za chwilę zasypać. Co prawda innym materiałem, ale jednak. Bardzo syzyfowa praca. Nigdy więcej :) Ale praca przy fundamentach ma też swoją drugą, pozytywniejszą stronę. Jest rewelacyjną odskocznią od codzienności, od trudów i pracy jaką wykonuje się na codzień. Po prostu łapie się łopatę, zostawia się całą rzeczywistość, troski, zmartwienia za sobą i się "jedzie". Początkowo nie widać nic tylko wykopalisko, ale kiedy się ogarnie tą całą piaskownicę zaczynają pojawiać się pierwsze mury. I to jest to co dało nam na tym etapie największą frajdę. Widok z dnia na dzień się zmienił i wreszcie wyłoniło się coś co przypomniało, że to jednak budowany jest dom. Jego fundament, opokę. Udało się !!! Największą zmorą za każdym razem był beton. Jego układanie śniło się po nocach. Nie wiem czy macie podobne odczucia, ale my jakoś panicznie się go baliśmy. Może zupełnie niesłusznie, ale w razie błędu chyba najtrudniejszy do poprawy.
I jeszcze jedno nie ma czegoś takiego jak harmonogram budowy (bynajmniej nie u nas). :)
Teraz niech pną się mury do góry.
... bijemy rekordy, bo zjechaliśmy grubo po 22-ej. Dlatego na szybko tylko fotorelacja. Ale za chwilę będzie można odsapnąć (aż 3 dni), nabrać oddechu i napisać kilka słów więcej .
Dziś, po przebytych ostatnio nerwowych przygodach na budowie, wrzucam zaległe foto. Czy tylko u nas jest tak, że planuje się jedno a wychodzi drugie, że zamawia się coś, a otrzymuje się coś innego w dodatku z ogromnym opóźnieniem, albo nie otrzymuje się wcale? I sprzęt, zupełnie jak w kawale o blondynkach (bez obrazy) : działa, nie działa, działa, nie działa... Nie ma co przytaczać tego wszystkiego. Pewnie kiedyś będziemy się z tego śmiać, ale kumulacja była tak wielka, że emocje sięgnęły zenitu. Pozostało tylko wsiąść w auto, zostawić to wszystko za sobą i wyjechać na dzień, na dwa, aby pozytywnie naładować akumulatory i ogarnąć cały bałagan jaki się zrobił wokół delicji. Kolejne opóźnienie, ale grunt że do przodu i tego się trzymajmy.
Nawet nie chcę planować, więc stwierdzę : jutro kładziemy rury kanalizacyjne, a w czwartek wylewamy beton posadzkowy.
Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy nam kibicują :)
Tym razem trochę o zmianach jakie wprowadziliśmy do naszej delicji. Najważniejszą jest wydłużenie budynku o kilka cm. Celem tego bylo poszerzenie jednego z pokoi (najmniejszego, czyli zgodnie z rzutem parteru pomieszczenie nr 5). Dzięki temu zyskaliśmy również ciut większą łazienkę i główną sypialnię. Kolejną zmianą na jaką się zdecydowaliśmy to strop żerański zamiast lekkiego podwieszanego stropu drewnianego. Nie ma w planach co prawda poddasza użytkowego, ale myślimy nad tym, aby "wrzucić" tam zbiornik z wodą, generalnie wszystko co się da :) Ze względu na wielkość pieca z ogromnym bólem zrezygnować musieliśmy ze spiżarki na korzyść pomieszczenia gospodarczego, w którym zamierzamy upchnąć pralkę. Na ile będzie to funkcjonalne - zobaczymy. Jeśli chodzi o stolarkę to zlikwidowane zostało okienko w łazience - na poczet przyszłego garażu. Jadalnia zyska za to szersze okno, a salon patio. Wszystko po to, aby doświetlić nieco te dwa pomieszczenia, gdyż są to pomieszczenia zachodnio-północne. I ostatnia zmiana to wejście i taras, które będą na kształt prostokąta. Jedne drobne zmiany drugie nie, w każdym bądź razie sporo jak sporo przed nami jeszcze pracy. Ale na osłodę (choć gorzko nie jest, a apetyt rośnie w miarę jedzenia ) wrzucam fotkę z dzisiejszego placu budowy, a w zasadzie widoku z niego.